Posty

Ale serio, klasyka gatunku

Wstaję rano w piątek, 13. Ahhh (samo h, bo wyrażam stan ducha)..., że pechowy dzień. No dobra. Przeciągam się. Ogarniam. Wsiadam w auto, jadę, a przed  maską przebiega czarny kot i mrugaaaa.  Staję sparaliżowana i myślę: no klasyka gatunku, ciekawe zrządzenie. Doprawdy. Szybkie szacunki i przewidywania, co się może realnie stać, no kurwa nic. Co najwyżej wyrzucą mnie z pracy, ale to jeszcze nierealne. Zawrócić? Splunąć przez lewe ramię? Nie no stara, ogarnij się.  Jebać. Zapada poważna decyzja numer 1. Jadę. Zapada poważna decyzja numer 2. No i pojechałam.  Po południu dostałam wypowiedzenie umowy o pracę.  Nie jest mi smutno.  Zaśpiewaj koteczku jeszcze raz, jeszcze raz. 

Piękni, trzydziestoletni

Obraz
  W zawieszeniu między tęsknotą do czasów szalonej młodości, a codzienną rutyną przyzwoitego obywatela, wpada w ucho Wiosna. Jeśli kiedykolwiek naprawdę rozumiało się i kochało wolność, nieskrępowanie, to każda fraza i nuta powinna przeszywać duszę, a obrazy swobodnie mknąć pod powiekami. Trochę to dla mnie piosenka o czasie. Stosunek do jego upływu można wyrazić w metaforze postrzegania szklanki z wodą: „do połowy pełna”, „do połowy pusta” i … „mam nadzieję, że to wódka”. Szczenięce lata przeżyło się intensywnie, ale trwały krótko. Teraz praca wysysa energię, a próby powrotu do młodości kończą się na niekontrolowanej brawurze – najczęściej w fantazjach przed snem. Metryczka z każdym rokiem doskwiera coraz bardziej i popycha w schematy, nie pozostawiając przestrzeni na bezgębie. Toteż wiosna czasem bucha w twarz, wyrywa z letargu, bo pragnienie bezgębia rozpaczliwie szuka ujścia.   Ale do bezdgębia trzeba dojrzeć, a potem zacząć się nim upajać, jak wódką. To bycie sobą, bycie z s